Morderstwo Tomka Jaworskiego
To co w śmierci Tomka Jaworskiego budzi największe emocje to zdecydowanie jej okrucieństwo i bezsensowność. Można powiedzieć, że gdyby Tomek feralnego wieczora znalazł się w innym miejscu to z pewnością dziś by żył. Od czego jednak zaczęła się jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych Polski, która poruszyła miliony ludzi? Żeby to zrozumieć musimy cofnąć się do roku 1997, a dokładniej do czerwca. Tomek jest wówczas 19- letnim maturzystą, który ukończył z wyróżnieniem bardzo dobrą szkołę, zdał pomyślnie egzamin dojrzałośći, udało mu się również zakwalifikować na wymarzony kierunek studiów jakim była architektura na Politechnice w swojej rodzinnej Warszawie. Młody chłopak w oczach rodziców jak i rówieśników uchodził za osobę bardzo rozważną i odpowiedzialną, nie sprawiał żdnych problemów wychowawczych, był ambitny i pełen życia.
Razem ze swoimi znajomymi z klasy 13 czerwca w godzianch wieczornych z okazji zakończenia szkoły postanowił zorganizować ognisko. Było to dla wszystkich o tyle ważne, ponieważ klasa była ze sobą niesłychanie zrzyta, a młodzi ludzie czuli, że to może być ostatni raz kiedy widzą się w takim gronie, potem każdy rozejdzie się w swoim kieruku. Nastolatkowie świętowali na polanie przy parku Młocińskim, rozmawiali i pili piwo. W pewnym momencie do bawiących się przy ognisku nastolatków podjeżdzają dwaj mężczyźni ubrani w dresy i kobieta w stroju kąpielowym. Zbawieni możliwością pozyskania darmowego alkoholu zagadują maturzystów. Gwar przy ognisku momentalnie ucicha, po czym maturzyści w dosadny sposób proszą aby nieznajomi ich zostawili. Dresiarze wraz z kobietą szybko analizują sytuację i kiedy dociera do nich, że nie mają przewagi liczebnej, wsiadają do auta i odjeżdzają. Tymczasem robi się coraz później i większośc z nastolatków pojechała już do domu, na polanie zostało niespełna kilka osób w tym Tomek. Niespodziewanie około godziny 1:30 na polanę wjeżdzają dwa samochody, z aut wysiada grupa ośmu uzbrojonych w kije mężczyzn ubranych w dresy. Maturzyści momentalnie rozbiegli się po polanie szukając schronienia. Według zeznań kolegi Tomka Jarosława Księżopolskiego jeden z dresiarzy, miał krzyknąć "Kobiety zostawić", przyznał również, że Tomkowi wraz z grupą trzech koleżnek nie udało się uciec i schronili się w krzakach na samym środku polany. Cała sytuacja trwała kilka minut, kiedy krzyki napastników i inne odgłosy ucichły Tomek postanowił w jakiś sposób skontaktować się z pozostałymi znajomymi i wydobył z siebie gromki gwizd. Dopiero po kilku sekundach uświadomił sobie na jakie zagrożenie się naraził. Kiedy dotarło do niego, że napastnicy wracają, odrazu wstał i zaczął uciekać chcąc uchronić schowane w krzakach koleżanki. Z zeznań pozostałych świadków możemy usłyszeć, że dresiarze dosownie pastwili się nad Tomkiem, jeden z kijów miał złamać się na głowie nastolatka. Po tym wszystkim mężczyźni zaciągnęli chłopaka do samochodu, wrzucili go do bagażnika i pojechali do baru nie opodal miejsca zdarzenia. We wspomnianym barze oprawcy jak gdyby nigdy nic pili z ledwo przytomnym Tomkiem alkohol, nikt z obsługi ani z gości nie zwrócił jednak uwagi na stan biednego chłopaka, jak się później okazało szajka dresiarzy na czele z Moniką Szymańską zastraszała praktycznie całą okolice od dłuższego czasu. Kiedy całej zgraji znudziło publiczne męczenie bezbronnego Tomka, postanowili pojechać do mieszkania Moniki. Przez następne kilkanaście godzin biedny chłopak był tam katowany, bity i poniżany. W pewnym momencie do oprawców dochodzi fakt, że Tomek doskonale wie, gdzie się znajduje, ponieważ według ich zeznań błaga o wypuszczenie i proponuje, żeby razem poszli do jego kuzyna, który mieszkania nieopodal, po pewną sumę pieniędzy w ramach za jego wolność. Od tego momentu los biednego chłopaka jest już praktycznie przesądzony. Monika w towarzystwie kilku mężczyzn wywozi go nad pobliską rzekę, gdzie ostatecznie Tomek Jaworski kończy swój żywot od 4 dźgnięć nożem, z któych każde było śmiertelne. Dodatkowo oprawcy spalili ciało skatowanego chłopaka.
Poszukiwania Tomka trwały siedem dni, oprawcy pozostawili po sobie bardzo dużo śladów i poszlak, w tym np. ślady krwii Tomka w mieszkaniu Monikii. Proces mający na celu skazanie oprawców maturzysty trwał kolejny rok, oskarżonym zostały postawione zarzuty między innymi zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, porwania oraz tortur. Ostatecznie Monika Szymańska została skazana na dożywotnie pozbawienie wolności, skazani zostali również oprawcy Tomka w tym Marek S na piętnście lat pozbawienia wolności.